sobota, 29 kwietnia 2017

Metamorfoza krzeseł

             Pisałam Wam ostatnio o liftingu stołu w kąciku jadalnym. Teraz przyszła kolej na krzesła. Nie mogłam się zdecydować, na jaki kolor je pomalować.  Również Was się radziłam w tej kwestii i dziękuję za wszystkie Wasze  pomysły, które pewnie nie raz jeszcze wykorzystam.  Czerpałam  inspiracje również z sieci, często zaglądałam na Pinteresta. W końcu postanowiłam. Pomysł trochę szalony, bo każde krzesło jest w innym kolorze.  Efekt bardzo mi się spodobał, tym bardziej, że całość sprawia wrażenie spokojnej i nie przytłacza. Jest to spowodowane głównie stonowaną, szaro-białą kolorystyką z jednym tylko ostrzejszym akcentem, a mianowicie żółto-zielonym krzesłem. To krzesło właśnie dodało całości pazura. I myślę, że jedno takie w zupełności wystarcza.
            Krzesła malowałam (po raz pierwszy) farbami kredowymi. Wystarczą dwie lub trzy warstwy. Potem pokryłam je lakierem bezbarwnym. Czego się nauczyłam podczas tego malowania? Farba nie może być gęsta, a tym bardziej pierwsza warstwa. Jeśli jest gęsta trzeba dodać trochę wody. Tak zrobiłam przy ostatnim ciemnoszarym krześle i ono moim zdaniem wyszło idealnie. No cóż, człowiek uczy się na błędach:)
              Nie wiem jakie będą Wasze pierwsze wrażenia. Ja jestem zadowolona z efektu. Tym bardziej,  gdy porównam z tym co było.  Poprzedni kolor, niemodny już wenge, był trochę przytłaczający. Teraz jest jaśniej i weselej.







 i zdjęcie przed



              W tym tygodniu zaczęłam czytać książkę zgłębiającą bardzo popularny ostatnio temat duńskiego (duńskiej?)  hygge. Zawsze bardzo mnie to pojęcie interesowało i zastanawiałam się często nad fenomenem duńskiej szczęśliwości. Autorka, brytyjska dziennikarka, krok po kroku opowiada o swoim pobycie w Danii i odkrywaniu, co tak naprawdę sprawia, że Duńczycy są uważani za najszczęśliwszy naród na świecie.  Książkę dopiero zaczęłam czytać, ale już na początku widać jak bardzo Duńczycy kochają dizajn i jak bardzo jest on związany z ich poczuciem szczęścia. Książka pochłania mnie do tego stopnia, że staram się ją czytać bardzo wolno i w ten sposób powoli ją sobie dozować i celebrować. Jak się okazuje, i książka może być hygge.



sobota, 22 kwietnia 2017

Lifting stołu i nie tylko

   Co jakiś czas nachodzi mnie ogromna potrzeba zmian w moich czterech kątach. I nie są to zmiany planowane, czy przemyślane. To raczej żywioł i improwizacja. Ostatnio zostało mi trochę białej akrylowej Śnieżki, więc postanowiłam coś zmalować. Padło na stół w kąciku jadalnym. Już kiedyś przemalowałam mu blat na szaro, teraz zabrałam się za nogi. Po przemalowaniu ( trzy razy) zabezpieczyłam je jeszcze lakierem. Efekt bardzo mnie zadowolił. Teraz myślę nad krzesłami. Aby się za mocno nie męczyć, chciałabym pomalować je farbą kredową. Nigdy tych farb nie używałam, więc mam okazję. Problem jednak w tym, jaki wybrać kolor. Pomyślałam o szarym, bo szarości uwielbiam, ale fajnie wyglądałyby każde w innym kolorze. Nie mogę się zdecydować. Może macie jakieś pomysły?
W kuchni natomiast postanowiłam zamalować ścianę tablicową nad półką. Czarna ściana bardzo już mi się znudziła i chciałam ją rozjaśnić.  Zrobiłam sobie farbę w szarym odcieniu, który dopasował się do koloru płytek i dzięki temu cała ściana jest jednolita. Jest teraz dużo jaśniej w kuchni a szarość okazała się niezłym tłem dla słoiczków, czy desek.






a tak było kiedyś 










a to baaaardzo stara wersja przed


sobota, 15 kwietnia 2017

Wesołych Świąt!


   Najlepsza chwila dla mnie w trakcie świątecznej krzątaniny to dekorowanie stołu. Przymierzam różne obrusy, szukam odpowiednich dodatków. Niby nic do siebie nie pasuje, a później jakoś wszystko układa się w całość. Chcę by było tak jak lubię najbardziej, prosto, naturalnie, biel i szarość, kropelka żółtego.  Właściwie żadnych nowości, a i tak będzie inaczej niż poprzednio. Po domu unosi się już zapach świąt. Lubię ten czas zawieszenia, oczekiwania, pomiędzy. Jutrzejszy dzień już będzie inny, już czas popłynie jakby szybciej. 
   Kochani, w tym czasie oczekiwania, życzę Wam dużo świątecznej radości, pełnej nadziei. Niech ta radość zostanie z Wami przez cały rok. Celebrujcie chwile i dostrzegajcie piękno w najzwyklejszych codziennych drobiazgach. 









sobota, 8 kwietnia 2017

Przedświątecznie

      Witajcie! Widzę już u Was piękne świąteczne dekoracje. Ja dopiero zaczynam działać w tym temacie. Bazuję na tym co mam, dokupiłam jedynie kwiaty, moje ulubione niezapominajki i szafirki.
      Lubię takie leniwe soboty, jak ta dzisiaj,  kiedy mogę sobie pozwolić na wymyślanie różnych aranżacji i dekoracji, a przy tym jeszcze jakiś szalony pomysł wpadnie do głowy. Tak było dzisiaj, gdy kolejny raz robiłam próby z moimi farbami szukając modnego i uwielbianego przeze mnie odcienia butelkowej zieleni. Nie wyszło, ale i tak jestem zadowolona z efektów, bo zieleń jaką uzyskałam jest  w takim radosnym odcieniu, bardzo pasującym do świątecznych klimatów.
 Z rozpędu pomalowałam więc nawet lampę w kuchni:)  Niewielki akcent bardzo ożywił to pomieszczenie.
     Myślałam nad tym jak udekorować stół wielkanocny. Gdzieś kiedyś w sieci widziałam papierowe ozdoby nakryć i idąc tym tropem wycięłam według szablonu zająca. Użyłam kolorowego papieru do scrapbookingu, jednak myślę, że takie zające wyglądałyby też dobrze w szarościach, tak trochę w stylu eko. Takie zajączki na talerzach są zabawnym motywem i na pewno wprowadzą radosny nastrój przy świątecznym śniadaniu.
     Tak jak w ubiegłym roku, zrobiłam też dekorację w słoju. Lubię takie mini aranżacje, bo wyglądają trochę bajkowo. W domu gdzie są dzieci będą ozdobą, która szczególnie im przypadnie do gustu. Nawet mój trzynastolatek bardzo się zachwycił tym słojem i już go zarekwirował do swojego pokoju. No trudno, liczyłam się nawet z takim obrotem spraw.