poniedziałek, 24 lipca 2017

Drugie życie leżaka

   Urlop wprawdzie mi się skończył, ja jednak nadal tkwię w nastroju leżakowym. Wczorajszy dzień nie zachęcał do wychodzenia z domu, więc postanowiłam coś zmajstrować, tak na szybko. Przywiozłam z działki stare krzesełko - leżak. Kiedyś zostawiłam je na deszczu i po wyschnięciu tkanina strasznie się skurczyła. Krzesełko fajne, bo dwupozycyjne, można na nim poleżeć, więc pomyślałam, że na balkon do opalania w sam raz. No, ale jak je ludziom pokazać w takim stanie?  Miałam w szafie lumpeksową pasiastą tkaninę, dość mocną, boki już pięknie obszyte, idealna szerokość i długość, po prostu dla mnie. Wprawdzie nie lubię szyć, ale pokusa była silniejsza, wystartowałam z igłą i za chwilę już miałam nowy leżaczek. Wiem, że nie jest to krawiectwo na wysokim (właściwie na żadnym) poziomie, więc proszę wszystkie krawcowe o przymknięcie oka ;) Mnie ta zmiana bardzo cieszy. Tym bardziej, że udało się bez żadnych kosztów, szybko i bez zbędnych ceregieli.








czwartek, 20 lipca 2017

Działka

    Na czas wakacji działka rekreacyjna to skarb. Już nie wyobrażam sobie aby jej nie było, chociaż były chwile zwątpienia. Najgorszy moment to ten, gdy po zimie okazało się, że dach przecieka w kilku miejscach. Właściwie zalana została cała altanka, wyglądało to wszystko bardzo żałośnie. No, ale zawsze po burzy przychodzi słońce. Teraz sytuacja jest już opanowana, choć jeszcze nad dachem będzie trzeba kiedyś pomyśleć bardzo poważnie. Na razie cieszę się każdą chwilą, którą tu mogę spędzić i nie mogę się nadziwić jak wszystko szybko rośnie. Działka, której kiedyś nikt nie chciał , bo była narożnikowa i bardzo na widoku, teraz cała tonie w zieleni i zapewnia pożądaną prywatność.
    W altance co chwilę coś przestawiam. Ostatnio przemeblowałam kuchenkę. Wprowadziłam trochę pastelowych dodatków, dzięki czemu zrobiło się weselej.
    Staram się tej altany nie zagracać, co jak zauważyłam, jest wśród działkowców dość nagminne. Panuje taka tendencja, że wszystko co w domu jest już niepotrzebne, każdy mebel i każdy bibelocik, wędruje na działkę. Nie ważne, że już nie ma jak się poruszać, ważne, że się nie zmarnowało. Staram się tego unikać w myśl zasady - skoro coś przybyło to coś musi ubyć. Chociaż u mnie przybywa niewiele, bo lubię wykorzystywać zastane starocie.
     Jeśli chodzi o ogrodnicze sprawy, to nie mam się czym pochwalić, bo ogrodniczka ze mnie żadna. Powiem tylko, że  wreszcie odkryłam, co daje najlepsze plony na mojej piaszczystej działce. Otóż niedoceniane kiedyś rozchodniki i rojniki. Nie dość, że szybko się rozrastają, to jeszcze są bardzo dekoracyjne, a co najważniejsze nie wymagają regularnego podlewania. Przesadziłam je do wszystkich możliwych donic przy altanie. Rewelacyjnie znoszą suszę, więc ze spokojem mogę sobie pozwolić na kilkudniową nieobecność na działce. Zawsze lubiłam sukulenty, więc teraz tym bardziej cieszą mnie te działkowe.


















                                                        A to mój kącik retro :)











wtorek, 4 lipca 2017

Torbopoduszka

Kupiłam w Biedronce eko torbę na zakupy z moim ulubionym motywem. Tak bardzo mi się podobała, że potraktowałam ją najpierw jako ozdobę przedpokoju. Pomyślałam, że w salonie też by pasowała, no i miałabym ją częściej na oku. Postanowiłam zrobić z niej poduszkę. Oczywiście cały czas jest torbą, bo uszy zachowałam. Są ukryte w środku. Bok lekko przeszyłam. W razie chęci powrotu do wersji oryginalnej, wystarczy tylko odpruć przeszycie :)






sobota, 1 lipca 2017

Wakacje z książką

Za chwilę długo wyczekiwane dwa tygodnie urlopu. Z jednej strony radość, z drugiej strony dylemat, jak najlepiej i najpełniej wykorzystać ten czas. Czy można w ciągu tak krótkiego czasu poczuć wakacyjny klimat i luz? Postanowiłam "wydłużyć" sobie wakacje przenosząc się już teraz w inne miejsca za pomocą książek. I tu sprawdza się myśl słynnego pisarza:" kto czyta książki - żyje podwójnie".
"Hygge. Klucz do szczęścia" na pewno znacie. Tyle już zostało powiedziane na temat duńskiego (duńskiej?)  hygge. Ja jednak muszę sama zgłębić temat i od jakiegoś czasu próbuję to pojęcie wprowadzić do swojego życia. Właściwie zawsze to robiłam, tylko może nie tak świadomie. Zaczynam więc cieszyć się i delektować hygge-chwilami, tym bardziej, że urlop będzie temu sprzyjał.
Znacie też "Życie po duńsku", bo jakiś czas temu chwaliłam się tą książką. I tutaj znowu temat hygge. No cóż, z natury człowiek dąży do szczęścia, wiec to chyba całkiem naturalne, że zgłębianie duńskiej szczęśliwości stało się takie modne.
Pojawiła się też na mojej wakacyjnej półce, zakupiona za grosze w Biedronce, książka o wakacjach w Kanadzie. Wakacje w Kanadzie wirtualnie? Czemu nie.
I książka, obok której nie mogłam przejść obojętnie ("Cabin Porn"), bo to książka też o moich marzeniach o życiu w zgodzie z naturą, w dzikich zakątkach, w skrajnej prostocie, bez wynalazków cywilizacji. Fajnie jest marzyć. Wiem, że w rzeczywistości, ja przyzwyczajona do wszelkich wygód i wynalazków techniki, nie przeżyłabym w jakiejś leśnej chatce nawet paru dni.  Tak więc są to moje nierealne marzenia, ale bardzo lubię przenieść się mentalnie do takiego prostego świata, do drewnianej chaty, gdzie czas płynie wolniej a przyroda jest częścią życia.
Moja wakacyjna kolekcja jeszcze pewnie się powiększy. Myślę, że takie nierzeczywiste książkowe podróże pozwolą nam wszystkim przedłużyć sobie czas urlopu, ale też będą zachętą do realnego odwiedzenia różnych ciekawych miejsc.
Życzę Wam udanych wakacji :)